Synuś już po. Teraz mamy do uregulowania rachunek 500zł. Dlatego bardzo prosimy o pomoc bo zgłoszeń nam przybywa a rachunki rosną aż strach bo za chwilę będziemy zmuszeni odmawiać pomocy a tego sobie nie wyobrażamy! Bardzo prosimy nawet o drobne wpłaty. "Dr Stolarek właśnie skończył operację. Żuchwa została zdrutowana ,wisząca skóra przyszyta.Kotek do jutra zostaje w lecznicy dr. Asia go jeszcze poobserwuje jeżeli wszystko będzie ok to będziemy mogły go zabrać . Przez tydzień będzie przyjmował zastrzyki,a potem tabletki. Mamy nadzieję ,że szybko wróci do zdrowia.

Figo został znaleziony na wsi z poranionym gardłem, z którego wydzielała się krew i ropa.Nie wiemy co się stało ale możemy podejrzewać,  że to wynik długo trwałego przywiązania do drzewa w pobliskim lesie. Okoliczni mieszkańcy nie poznają psiaka. Figo jest mocno wycieńczony i obalały.Po za tym to bardzo miły piesek, troszkę większy od jamnika. Była bardzo grzeczny i wdzięczny kiedy udzielaliśmy mu pomocy. Rana została oczyszczona i zostały podane mu leki wzmacniające oraz antybiotyki. Do jutra zostanie w lecznicy a później, jeśli nie znajdziemy mu domu tymczasowego trafi do hotelu. Doba hotelowa kosztuje 20zł dlatego prosimy o pomoc! Niestety hotel ma być od czwartku nieczynny z powodu urlopu i małego od czwartku czeka schronisko.
PROSIMY O POMOC W SZUKANIU DOMU TYMCZASOWEGO!

Małgorzata Jakubowska
691 504 333

 

O tego dwuletniego kotka dba kilku mieszkańców osiedla, na którym mieszka razem z innymi kociakami. Synek, bo tak nazwałyśmy go z córką,
to niesamowicie kochany kot, często czeka na nas pod bramą, żeby tylko poświęcić mu chwilę uwagi, pogłaskać. Niestety, dzisiejszego dnia stała się tragedia. Tak jak każdego dnia, wyszłam na osiedle nakarmić zwierzaki, a ten podszedł do mnie z tą okropną raną i położył się przy nogach,
najwyraźniej cierpiał już tak bardzo, że w ten sposób prosił o pomoc. Od razu pojechałam z nim do weterynarza, rana wygląda przerażająco,
kot ma połamaną szczękę/żuchwę,  wybite dwa kły, najprawdopodobniej to uraz mechaniczny, od wypadku bądź uderzenia. To okropne, że ktoś mógł przyczynić się do cierpienia tak kochanego stworzenia. Synuś przebywa aktualnie w lecznicy i w piątek (19.04) czeka go operacja.

Pozdrawiam Izabela Głowacka

Półtora tygodnia temu około 19 spotkałam na jednym z gorzowskich osiedli małego rudego pieska.Biegał sam ,ale miał lisetkę. Spisałam nr z zamiarem odwiedzenia opiekunów zwierzęcia i pouczenia ich, myśląc ,że pewnie komuś uciekł.  Piesek skierował się w stronę bloków jak by tam właśnie mieszkał. Trzy dni później jadąc samochodem znów zobaczyłam tego samego psa już w innym miejscu .Po numerze z lisetki, który miałam zapisany  ustaliłam właścicieli i pojechałam ich odwiedzić. Cały czas byłam zaniepokojona , jakbym czuła ze coś jest nie tak. Byłam tam dwukrotnie i nikogo nie zastałam, ale też więcej w tym rejonie nie widziałam psa. Jakież było moje zdziwienie, kiedy  wczoraj w schronisku zobaczyłam ta małą śmieszną kruszynkę, siedzącą w kącie ,wystraszoną i bardzo smutną proszącą wzrokiem, zabierz mnie stąd ,bo  bardzo się boję ,mam przecież piękny dom -widziałam sama. Pieska do schroniska przywiozły dwie kobiety , które od dłuższego czasu widywały go blisko swojego domu. Zawiozły go z nadzieją, że zgłosi się po niego opiekun. I tu się myliły.Dowiedziałam się,że owszem pies ma właścicieli , ale powiedzieli że go nie chcą ,bo ucieka (powiem,że dom piękny ,ale ogrodzenie nie przystosowane dla takiego maleństwa), a najgorsze,że powiedzieli  MOŻNA GO W SCHRONISKU UŚPIĆ ,BO MY NIE CHCEMY.

Saba ma około 8 lat .Była pozostawiona sama w domu bez jedzenia, wody i wyprowadzania przez około 5 dni. Właściciel się nią w ogóle nie interesował i obojętny był mu jej los. Nie wiemy czy nie była sama dłużej ,tylko dlatego, że zaczęła przeraźliwie wyć usłyszeli ja mieszkańcy bloku i zareagowali szukając pomocy. W tej chwili przebywa w schronisku, ale szukamy dla niej domu stałego lub choćby tymczasowego. Najważniejsze jest ,aby mogła następne lata swojego życia spędzić w spokoju, wśród ludzi ,którzy dadzą jej  poczuć co to szczęście. Gdy ją zabierałyśmy cała się trzęsła i była bardzo zadowolona, że mogła nareszcie  wyjść na zewnątrz. Jest przesympatyczna i sprawi nowemu opiekunowi wiele radości. Przeciwko właścicielowi zostało złożone doniesienie na policję.
 
 

Pięknego, czarnego labradora znalazłam w drugi dzień Świąt, 1 kietnia,, na przystanku autobusowym na ul.Podmiejskiej . Został najprawdopodobniej porzucony. Przez ponad dwie godziny czekał w miejscu na właściciela, przez długi czas wył, nikt po niego nie przyjechał i niestety nikt go nie szuka. Labrador jest niezwykle przyjacielski, chętny do zabawy, absolutnie nieagresywny, energiczny, zdrowy, młody (ok. 2 lata).
Przebywa teraz w schronisku, dla psa z takim charakterem i nastawieniem do ludzi jest to wyrok. Po dwóch dniach, kiedy poszłam do schroniska
(z nadzieją, ze jednak właściciele zauważyli ucieczkę psa) widać już różnicę w zachowaniu, bardzo posmutniał, ciągle jednak cieszy się na widok człowieka. Tak cudowny pies musi znaleźć nowych, kochających właścicieli, z pewnością odwdzięczy się za okazaną troskę i miłość. Na zdjęciu Czarek (tak go nazwałam, bo jest czarujący i czarny) na przystanku i w schronisku.
 

Funia 13-letnia suczka i jej opiekunka p.Ania bardzo się kochają i maja tylko siebie. Jakiś czas temu sunia zachorowała. Na brzuszku powstały guzki,ale p.Ania niestety nie miała pieniędzy, aby udać się z Funią do weterynarza. Sama często nie dojada ,a co tu dopiero mówić o leczeniu psa. Nie wiedziała,gdzie można zwrócić się o pomoc. Kilka dni temu zadzwoniła do nas jej znajoma i zapytała, czy moglibyśmy w jakiś sposób pomóc pieskowi. Umówiłam się z p.Ania i pojechałyśmy z Funią do lecznicy.

Kochane zwierzoluby to młoda ok roczna sunia została wczoraj znaleziona pod Gorzowem- przywiązana do drzewa. Badanie kliniczne wykazało ranę na głowie o długości ok. 3cm. Druga rana znajdowała się nad okiem. w gałce ocznej widoczny był krwiak. Pies wykazywał zaburzenia neurologiczne. Cały czas chodził w kółko w jedną stronę. Utracił też wzrok. Wykazywał słabą reakcję na bodźce z zewnątrz, na dźwięki i zapachy. Przeprowadzone badanie neurologiczne wykazało wstrząśnienie i obrzęk mózgu. Obrażenia te wskazują na uderzenie zwierzęcia ciężkim przedmiotem w głowę. Na szczęście zdjęcie rentgenowskie nie wykazało pęknięcia czaszki. Psu zostały podane leki przeciwko-brzękowe, przeciwwstrząsowe i antybiotyk. Rana na głowie została odkażona i opatrzona.

Wczoraj na Przemysłowej  znalazły ją przyjaciółki naszej fundacji ,które same pomagają kotom jak mogą.Zawiozłam ja do weterynarza zostaje tam do czwartku lub piątku. Była w bardzo złym stanie.Pyszczek cały zaropiały  oczy ,nos i uszy te były najgorsze jeszcze czegoś takiego nie widziałam.Dr Asia z uszu wycisnęła mnóstwo gęstej ropnej wydzieliny.  Chuda ,że można policzyć wszystkie,ale to wszystkie kostki.Setki pchlich odchodów sypało się jak kaszka.Na pewno ja bolało, ale cierpliwie znosiła zabiegi.Jak trzymałam ja w rękach ,a dr podłączała kroplówkę to Gloria- tak jej dałyśmy na imię- mruczała i łapką ugniatała moja rękę.  Niesamowite.Dostała antybiotyk,została odpchlona,odrobaczona i  podany został zastrzyk wzmacniający.Jak wszystko dobrze pójdzie to w piątek pojedzie na dom tymczasowy.Dzisiaj nawet coś zjadła lecz nadal jest słaba. Ma wolę życia i to mnie cieszy.

Małgosia

Blanka, około 6-7 letnia sunia w typie owczarka podhalańskiego,przebywająca w bezpłatnym domu tymczasowym potrzebuje pilnie wsparcia finansowego! W tej chwili głównie na transfuzję krwi, która jest konieczna i pilna ponieważ suczka ma zaawansowaną niedokrwistość. Trzeba działać szybko, bo może to grozić jej śmiercią m.in. przez uduszenie. Zamówienie jednej jednostki krwi to koszt około 300zł, dodatkowe koszty to zabieg transfuzji, dalszej diagnostyki i leczenia!  Niedostateczna ilość krwinek czerwonych występująca w anemii, najprościej mówiąc, nie transportuje odpowiedniej ilości tlenu do komórek i jednocześnie nie usuwa z nich dwutlenku węgla. Blanka jest blado-sina, bardzo zmęczona i niedotleniona, jej serce bije ze zdwojoną siłą, a stan ten praktycznie pojawił się z dnia na dzień, wdrożone leczenie na razie nie przynosi poprawy, stąd decyzja o natychmiastowej transfuzji krwi. Przyczyn niedokrwistości może być co najmniej kilkanaście, dlatego potrzebna jest też odpowiednia niestety nie najtańsza również dalsza diagnostyka, by określić rodzaj i przyczynę niedokrwistości i wdrożyć odpowiednie leczenie, które jest właśnie od przyczyn i rodzaju uzależnione!

Niewidoma koteczka, porzucona w lesie na pewną śmierć. Dostała drugą szansę, dzięki ludziom, którzy się na nią natknęli. Jej stan zdrowia nie jest dobry. Ma zaawansowany koci katar,przez co naszła na oba oczka trzecia powieka. Galki oczne nie są na swoim miejscu przez powstały obrzęk. Wg weterynarzy oczek nie da się uratowac. Mała Zoya jest pod dobrą opieką u Małgosi, która dała jej tymczasowe schronienie za co bardzo dziękujemy!

Apelujemy do Państwa o pomoc dla Zoyi!
...
Każdy grosz się liczy!!!

Małą czeka prawdopodobnie zabieg usunięcia gałek ocznych a ponad to cały czas jest intensywnie leczona.
 
 

Te dwa kociaki udało się uratować z pośród pięciu. Zostały podrzucone i były bez matki ok dwie doby. Głodne, wyziębione, trójka z nich nie miała oczu i siedziały na nich muchy. Wykarmienia szczęśliwej dwójki podjęła się nasza kochana Agatka.

Bardzo dziękujemy i trzymamy kciuki, żeby im się udało.

 

Felix zwrócił naszą uwagę w wydarzeniu na Facebooku. Był to pies żyjący na wsi pod Warszawą, gdzie od pół roku był bezdomny. Nie zainteresowała się nim żadna organizacja prozwierzęca z okolic, więc postanowiliśmy pomóc. Zrobiliśmy ogłoszenia, a następnie zebraliśmy pieniądze na hotel dla Felixa. Okazało się, że ludzie, którzy go dokarmiali, postanowili go przygarnąc. Pieniądze uzbierane na hotel zostały przekazane na solidną budę dla psa oraz karmę. Tak napisała o nim osoba zaangażowana w poprawę losu Felixa.

"Felek ma kochający dom z podwórkiem i kolegami na nim.. Jest bardzo szczęśliwy!! Gania się z psiakami, chodzi do sklepu z Panem zaś z jego żoną na grzyby ...Istna radość zapanowała u Felka....Nie odstępuje swojego Pana na krok:)"


DZIĘKUJEMY DARCZYŃCOM ORAZ WSZYSTKIM ZAANGAŻOWANYM W POPRAWĘ LOSU UROCZEGO FELIXA :)

 

We wrześniu zabraliśmy ze schroniska Rysię, która przebywała tam z ciężkimi urazami po prawdopodobnym pobiciu. Dzięki wpłatom wspaniałych darczyńców i cudownej opiece kochanej Pauli, kotka doszła do siebie. Niestety jest niewidoma ale pocieszające jest to, że ma już wspaniały dom, gdzie znalazła miłośc i poczucie bezpieczeństwa.

Dziękujemy wszystkim zaangażowanym w jej ratowanie!

 

Tosia, kilkuletni mieszaniec podobny rozmiarem, kształtem i umaszczeniem do jamnika. 20 października br. została zabrana z cmentarza w Starym Polichnie, gdzie jej jedynym posłaniem w te zimne noce była kępka suchej, ugniecionej trawy pomiędzy płotem a nagrobkami. Nie wiemy, co działo się z nią wcześniej, ani jak trafiła na ten cmentarz, a jedynie możemy podejrzewać. Po jej wyglądzie i zachowaniu podejrzewamy, że wcześniej miała właściciela – jest grubiutka, chodzi przy nodze bez smyczy i się nie oddala od opiekuna. Podejrzewamy, że miała dom, w którym miała swoje miękkie posłanie – wie, do czego psie posłanie służy i noce w nim przesypia. Czego nie wiemy, to co się z nią działo od tamtego czasu. Podejrzewamy, że została wyrzucona, że doznała dużo złego tak od ludzi, jak i od zwierząt, o czym świadczą blizny na jej pyszczku – prawdopodobnie została pogryziona lub/i pobita.

 

Ta cudna sunia żyje miedzy innymi dzięki księdzu, który ogłosił na ambonie, gdzie ktoś wyrzucił suczkę z trzema szczeniakami. Pojechaliśmy na miejsce i niestety wszystko się potwierdziło. Mieliśmy o tyle trudne zadanie, że szczenięta były dzikie i chowały się w chaszczach a sunia początkowo była agresywna,broniła dzieci. Musieliśmy najpierw zdobyć jej zaufanie a potem łapać szczeniaki. Psinka okazała się bardzo mądrą i kochaną sunią. Wtulała się w nas w samochodzie, jakby dziękując za pomoc. Była bardzo zmęczona, zestresowana i cała w kleszczach. Musiała niestety z uwagi na brak funduszy trafić do schroniska :(. O szczenięta się nie boimy bo są piękne i na pewno szybko znajdą domy ale marzymy o domu dla niej. Spójrzcie tylko w jej cudne i kochane oczy. Jesteśmy pewni, że ta sunia ma do zaoferowania człowiekowi to co najlepsze-czyli miłość i przyjaźń. Jest bardzo mądra i oddana. Ma ok dwa lata.

Podziękowania dla ;  Marta i Marek Kotara, Agata Liśkiewicz i Małgorzata Jagła za wytrwałość w łapaniu :)

Tak pisaliśmy o Fidze, gdy była potrzebująca

"FIGA jest zapewne kolejną ofiarą pseudohodowców. Przypomina owczarka niemieckiego i pewnie na początku kiedy została kupiona (w niskiej cenie), sprawiła wiele radości swoim właścicielom.Do czasu aż jej mordka zaczęła szpecić.
Została wyrzucona i dodatkowo wystawiona na niebezpieczeństwo bo wylądowała na jednej z najruchliwszych ulic w Gorzowie, na trasie na Poznań. Szczęśliwie, jakiś wrażliwy człowiek ją wyłapał i przywiózł do schroniska. Figa ma zmiany skórne widoczne na zdjęciach i są to silne stany zapalne na mordce oraz na podbrzuszu, w pachwinach i na łapach. Należy wykonać badania zeskrobiny i jeśli podejrzenia potwierdza się to sunie czeka długie i kosztowne leczenie. Jeśli jej nie pomożemy stan zapalny obejmie całe jej ciało. Straci sierść i będzie jednym wielkim bolesnym strupem!"

Jej stan w schronisku bardzo się pogorszył i mimo naszych apeli, nie znalazł się dla niej dom tymczasowy. Pozyskaliśmy trochę funduszy na jej leczenie i dzięki nagłośnieniu przez nas sprawy w internecie zainteresowała się nią fundacja Mondo Cane. Pomogła nam w walce o zdrowie Figi oraz w szukaniu dla niej domu. Pod okiem weterynarzy z Centrum Zdrowia Małych Zwierząt w Gorzowie Figa w ciągu miesiąca całkowicie wyzdrowiała. Bardzo dziękujemy za pomoc!

W akcji brała też udział Pani Majka Jeżowska, która już nie raz wspomagała nasze działania. To prawdziwy Anioł. Dziękujemy !!!

Dziękujemy wszystkim darczyńcom i Centrum Zdrowia Małych Zwierząt za wspaniałą opiekę nad Figą

02 lipca w godzinach późno wieczornych dostałyśmy alarmujący telefon o suni wyrzuconej na tory wraz ze szczeniakami oraz małymi kotkami. Udałyśmy się na miejsce, licząc że nie będzie za późno. Na miejscu okazało się, że osoba zgłaszająca- pan Paweł, miał już wszystko pod kontrolą. Tzn sunia się jego bacznie pilnowała, szczeniaki były w kartonie, za to jedynie z kotkami był mały problem. Po pół godziny łapania - udało się :) Wszystkie porzucone zwierzęta były bezpieczne w naszych samochodach :) Pojechały do domów tymczasowych, a następnego dnia zobaczył je weterynarz. Wszystkie cierpiały jedynie na zarobaczenie i wilczy głód. Psychicznie maluchy nie odczuły tego co zafundował im człowiek, za to sunia była smutna - jakby za kimś tęskniła :(. Szczęśliwie w ciągu tygodnia udało nam się wyadoptować suczkę ze szczeniakami, a kotki nadal czekają na swoich opiekunów. Dostaliśmy również anonimowy telefon od osoby, która na stronie tablica.pl rozpoznała sunię. Wobec osoby, która pozbyła się zwierząt toczy się postępowanie.

Chcielibyśmy serdecznie podziękować Panu Pawłowi, który zauważył potrzebujące zwierzęta, zawiadomił nas o tym i pomagał nam w całej akcji. Dziękujemy Ewie za przyjecie takiej licznej gromadki kotków na tymczas. Dziękujemy osobie, które zaadoptowały sunię i szczeniaki. Osobie, która anonimowo zgłosiła nam poprzednich prawdopodobnych właścicieli zwierząt.

ZWRACAMY SIĘ Z PROŚBĄ W ODNALEZIENIU SPRAWCY, KTÓRY W BESTIALSKI SPOSÓB ZAMORDOWAŁ PSA WIESZAJĄC GO
NA SZNURKU . OFIARĄ CZYNU PADŁA SZEŚCIOLETNIA ,RUDO BRĄZOWA SUCZKA. ZNALEZIONO JĄ WIECZOREM 28 MARCA 2012 ROKU W KRZAKACH NA ROZLEWISKACH WARTY W POBLIŻU OGRÓDKÓW DZIAŁKOWYCH PRZY ULICY WARSZAWSKIEJ. PROSIMY O KONTAKT ŚWIADKÓW ZDARZENIA,ORAZ OSOBY KTÓRE MOGĄ POMÓC W ODNALEZIENIU SPRAWCY I WŁAŚCICIELA ZAMORDOWANEJ SUCZKI.
PRZEWIDZIANA NAGRODA PIENIĘŻNA

KONTAKT
601 216 012
605 227 252

„Ratując jednego psa nie zmienimy świata, ale świat zmieni się dla tego jednego psa”

W piątek 15.06. ktoś postanowił pozbyć się swojego  przyjaciela, który był już stary, schorowany, miał problemy z chodzeniem, brakowało mu też zębów. Może ma już na jego miejscu nowego młodego , zdrowego. Schorowany staruszek kundelek miał to szczęście w swojej tragedii, że został wyrzucony naprzeciwko naszej szkoły. Dużo ludzi przechodziło obok nie zwracając na niego uwagi. Dzieci z klasy 3a: Sylwia Ambrożewicz, Partycja Błońska, Wanessa Pietraniuk, Wojtek Owczarek nie były obojętne na los pieska. Przyszły do mnie z interwencją. Byłam w trakcie ostatniej lekcji, więc dzieci pilnowały, aby psiak był bezpieczny i nie wyszedł na jezdnię. Prawdopodobnie nie dosłyszał, dlatego niebezpieczeństwo potrącenia go przez samochód było bardzo duże. Kiedy dotarłam na miejsce, ujrzałam widok, który poruszył moje serce. Sylwia Ambrożewicz prawie leżąc na chodniku osłaniała pieska, troszcząc się o jego bezpieczeństwo. W między czasie dzieci swoją postawą zaangażowały przypadkową panią,
która zakupiła karmę. Zadzwoniłam na Policję, która bardzo szybko poinformowała firmę „Rancho”,  odpowiedzialną za przewóz bezdomnych zwierząt do schroniska. Dzieci żegnały go słowami: „kochamy cię, nigdy o tobie nie zapomnimy”.
Dzięki empatii uczniów z klasy 3a piesek żyje, został zbadany przez weterynarza, ma szansę na nowy dom, w którym  szczęśliwie przeżyje swoją starość. Miał ogromne szczęście spotykając Sylwię, Patrycję, Wanessę i Wojtka. Jesteście cudownymi dziećmi, osoby dorosłe powinny brać z Was przykład!!!

„Posiadanie psa jest jak tęcza. Szczenięta są radością na jednym jej końcu. Stare psy są skarbem na drugim.” - Carolyn Alexand

Prosimy o wsparcie